UMRZEĆ
ZA SELFIE?
To
już nie jest sensacja, co roku ginie w ten sposób kilkunastu,
niekoniecznie młodych ludzi. Chwila internetowej sławy, nominacja
do Nagrody Darwina - pragnienie zaistnienia bywa silniejsze niż
rozum.
Fotografuję,
więc jestem. Kiedy to się stało? Zrodziło się na naszych oczach,
z Facebookiem i smartfonami. Fotografuję siebie, swoje otoczenia, to
co jem i co widzę. Już, teraz, natychmiast, by w czasie
rzeczywistym otrzymać potwierdzenie: tak, jesteś. Widzimy cię i
zazdrościmy!
Dobrowolne
niewolnictwo. Aparat na wysięgniku, już nie patrzę na świat
inaczej, niż fotografując go lub filmując. Nie żyję inaczej, jak
w nieustannej łączności ze „znajomymi”. Na ulicy, na
wakacjach, w kuchni i łazience. Mieć czy być? Jedno i drugie!
Ilość odsłon i lajków jest miernikiem mojej wartości.
Jeszcze
niedawno fotografia, choć powszechnie obecna, była niemal
ekskluzywnym hobby. Zmieniły to cyfrówki, ale definitywnie
zakończyły smartfony i media społecznościowe.
Fotograf,
fotografik, reporter, grafik. Zdawałyby się, że dziś każdy może
to robić. Niemal.
Czy
potrzebny jest profesjonalizm i dobry sprzęt, by sfotografować coś,
co się dzieje na naszych oczach? Czy potrzebne są kontakty w
redakcjach, które kupią zdjęcie? Czy trzeba jechać daleko, by
sfotografować dzianie się Historii?
Nasza
mobilność, globalna sieć informacyjna oraz tani sprzęt stworzyły
świat, w którym każdy ma szansę na pięć minut sławy. Być w
odpowiednim czasie we właściwym miejscu - czasem to wystarczy.
OFIARNIK
Co
się więc stanie z heroiczną legendą fotoreporterów? Tych co
czasem giną nie za selfie, ale za zdjęcie. Choć, na dobrą sprawę,
czyż nie każde zdjęcie jest jednak... selfie?
Spokojnie,
legendzie nic nie grozi. By pojechać w regiony objęte wojną,
trzeba mieć pasję, determinację, żądzę przygód. I szczęście.
Ale nie tylko wojna jest niebezpieczna dla dziennikarzy i
fotoreporterów. Według Commitee to Protect Journalists od 1992
roku do dziś, kiedy to piszę (11 lipca 2016 roku) zostało zabitych
1197 dziennikarzy w tym: 39 % na wojnie, 47% z przyczyn politycznych,
20% zajmujących się problemem korupcji. Najbardziej niebezpiecznym
krajem był Irak - 174 ofiary. Najgorszym rokiem 2012 - 74 zabitych,
z tego 31 w Syrii. 88% zginęło we własnych krajach...
Bohater
powieści A.J.Quinnela „Reporter” ma szczęście. Posiada też
umiejętność dogadywania się z ludźmi, intuicję, refleks i
odwagę. Staje się postacią kultową. Jego charyzma zjednuje mu i
podziw, i zazdrość. On i jego Nikon, przedłużenie oka. Nie ma
granicy między podmiotem a narzędziem, ich łączność jest
magiczna.
Dlaczego
więc nagle rezygnuje z fotografowania? Sprzedaje swój aparat,
znika? Czy to, co było szczęściem, zemściło się na nim? Co
zobaczył gdy z małym oddziałem wyruszył do wietnamsko -
laotańskiej dżungli?
Co
czuł? Czy był, jak sądzono, kimś kto „nie ma serca i nie ma
duszy”? Kto fotografuje okropności wojny, nie angażując się
emocjonalnie, przekonany, że tylko pozostając bezstronnym świadkiem
może uczciwie pokazać to, co widzi?
W
POGONI ZA PRAWDĄ
Iluzja.
Złudne przekonanie, że fotografia pokaże prawdę o świecie. Kiedy
się narodziła, tak wiele nadziei z nią wiązano. Szybko się
okazało, że fotografia nie rejestruje obiektywnie obrazu,
wpadającego przez soczewkę. Że aparat fotograficzny jest jeszcze
jednym narzędziem kreacji, nawet gdy obiektem są nieożywione
przedmioty. A gdy są nim ludzie?
Jest
wiele sposobów pokazywania ludzi w sytuacjach ostatecznych, ale dziś
najpowszechniejszy jest ten, który określiłabym jako pornografię
przemocy.
Czy
naprawdę nie ma innego wyjścia? A może nasz sprzeciw i
jednocześnie fascynacja budzącymi grozę obrazami są jedyną
szansą by - zobaczyć?
„Opowiedz
o nas” - mówią do Patricka Chauvela uciekinierzy z Haiti,
stłoczeni pod pokładem śmierdzącej łajby.
Chauvel
wyznaje zasadę, że „jest się raczej odpowiedzialnym za
to, czego się nie pokazuje”. Boli
go odmowa redakcji, gdy materiał jest zbyt okrutny. On dla tych
fotografii ryzykował własnym życiem. Lub cudzym, choć nie był
tego świadom. Kruchość ludzkiego życia poznaje już jako
siedemnastolatek, gdy ucieka z wolontariatu w kibucu na wieść o
wybuchu wojny, nazwanej później sześciodniową.
„Czy
zdjęcie tego człowieka, umierającego z powodu rany w głowie odda
czternaście lat cierpień Erytrejczyków? Czy wzbudzi jakiekolwiek
współczucie w starej, zadowolonej z siebie, żyjącej w stanie
stagnacji Europie?” Ranny
zostaje pogrzebany żywcem w skalnej rozpadlinie. Nadchodzi wojsko,
tak musi być.
Po
Erytrei Chauvel przeżyje załamanie.
„A
co ja powiem? „Filmowaliśmy wszystko, aby dać świadectwo...”
Zdjęcia nie oddadzą zapachów. A przecież wojsko pachnie krwią,
prochem, ogniem, spalonymi ciałami. To właśnie budzi największą
grozę, nie ma tego na naszych zdjęciach. Brakuje w nich woni
okrutnej śmierci”.
Niedoskonałość
przekazu. Ułomność zawodu fotografa.
„Napisz
to wszystko, idioto, i wyświadcz nam tę łaskę: bądź
dziennikarzem, żebyśmy mogli cię nienawidzić!” -
mówi do niego amerykański porucznik po zabiciu wietnamskiego jeńca.
„Już
nie byłem ich kumplem. Poczułem się bardzo, bardzo samotny.”
Chauvel
miał wtedy 22 lata.
OFIARY
Internet
łaknie krwi. Pragnie ran, okaleczeń, strachu, łez. Czy ta siedząca
na chodniku kobieta, którą wybuch bomby odarł z ubrań, godzi się
na to, by ją fotografowano i pokazano całemu światu? Czy mężczyzna
tulący zabitego przez terrorystów brata ma prawo do prywatnej
żałoby? Czy rodzice martwego dziecka leżącego na plaży po
zatonięciu uchodźczej łodzi chcą, by zdjęcie ich syna pozostało
na zawsze w internecie? Czy zakładnik poddany poprzedzonej torturami
egzekucji zgadza się na to, by jego ostatnie chwile oglądał każdy,
kto zechce?
To,
co czujemy patrząc na ich zdjęcia, ma być katharsis? To nie jest
litość i trwoga. Katharsis ma przekształcać, przemieniać
człowieka. A może oglądanie takich zdjęć nie zmienia widza na
lepsze, lecz na gorsze? Budzi głód coraz mocniejszych wrażeń, nie
budząc współczucia. Budzi ślepy strach, ślepą nienawiść,
ślepą pogardę. Ślepą furię.
Weganie
fotografujący horror przemysłowej hodowli, potworność rzeźni
mówią, że najtrudniej jest patrzeć na cierpienie zwierząt i nie
móc nic zrobić. Czy reporterzy wojenni czują to samo? I czy można
z tym żyć?
Medycyna
zna odpowiedź. Zespół stresu pourazowego dotyka nie tylko
żołnierzy. Także reporterów wojennych i… ich rodziny. Grażyna
Jagielska napisała o tym książkę. O kochaniu za bardzo i braniu
na siebie traumy męża, aż do samozniszczenia, aż do dramatu
rodziny.
Ale
czy jest jakieś wyjście? Ktoś to musi robić, prawda? Fotografia i
film, potężne narzędzia perswazji, mogą zmienić naszą
świadomość. Czy zmienią świat? Skoro nawet odnalezieni i
napiętnowani sprawcy pozostają bezkarni? Z zabójców wspomnianych
1197 dziennikarzy tylko 4% zostało skutecznie ukaranych.
NARZĘDZIE
Młotkiem
można zabić albo zbudować stół.
Facebook
może posłużyć do zaszczucia kogoś albo uratować mu życie.
Aparat,
kamera, smartfon bywają świadkami - i zdrajcami.
W
powieści Milana Kundery Teresa dowiaduje się, że jednego z
uczestników praskiej wiosny aresztowano na podstawie zdjęcia w
amerykańskiej gazecie. Jest przerażona: to mogło być jej zdjęcie,
jedno z tych, które rozdawała cudzoziemcom, czasem nawet
niewywołane. Tylko tak świat mógł dowiedzieć się prawdy, ale
kto wtedy myślał o tym, że świadectwo może stać się donosem?
Livestream:
śmierć na żywo. Kobieta filmuje śmierć swojego partnera z ręki
policjanta. A potem inna transmituje smartfonem z okna biurowca w
Dallas zemstę czarnoskórego weterana na policji. Kamera monitoringu
daje odpowiedź, kto zabił. Dron śledzi i zabija.
Narzędzie
bywa świadkiem - bez udziału człowieka. Rejestruje bez wyboru
wszystko, co znajdzie się w kadrze.
Bywa
podglądaczem. Zdrajcą.
Konieczne
straty?
Wojna
wszystkich ze wszystkimi?
Czy
wybraliśmy taki świat?
Czy
się na niego godzimy?
JĄDRO
CIEMNOŚCI
Ta
wojna dzieje się za naszą zgodą i wiedzą, na nasze życzenie.
Każdego dnia pochłania miliony ofiar. Więzionych, torturowanych w
najwymyślniejszy sposób, zabijanych. Śmierć jest ich wybawieniem.
Sprawcy
nigdy nie zostaną ukarani, nie staną przed międzynarodowym
trybunałem.
Jakie
są najpilniej strzeżone obiekty? Gdzie fotograf nie ma prawa wejść,
a jeśli wejdzie, musi się liczyć z pobiciem, a nawet śmiercią?
Albo z tym, że każą mu bezradnie patrzeć na tortury? To miejsca,
gdzie prowadzony jest chów przemysłowy zwierząt. I rzeźnie.
Kogo
boją się sprawcy?
Nie
wrogów. Nie ofiar. Świadków.
Dlatego
zastraszają, grożą śmiercią, biją, odbierają sprzęt.
Marc
Ching dokumentuje to, co widzi i to, co robi. Tylko w ten sposób
może ratować. Wchodzi w paszczę piekła.
„To
jest to, co robię. Oto kim jestem. To jest moje poświęcenie. Mój
krok poza krawędź Ziemi w nocy. Za dwa tygodnie zaczynam projekt
Współczucie. Moją najdłuższą podróż. Piętnaście dni. Pięć
krajów. Osiem regionów.
Każdego dnia tej podróży Marc fotografuje. Pisze. I woła o pomoc.
Każdego dnia tej podróży Marc fotografuje. Pisze. I woła o pomoc.
„Nikt
nie wie jak to jest. Nikt nie wie, jaki ciężar dźwigam. Umarłem
więcej razy niż to można sobie wyobrazić. I jestem na krawędzi,
w miejscu, gdzie już nie mam wpływu moje życie.”
Wkracza
do piekła, by z nim walczyć.
„Widzę
to, gdy zamknę oczy. Nocą, kiedy świat przestaje oddychać -
rozpadam się na kawałki. Ich skowyt. Śmierć nigdy mnie nie
opuszcza.”
Dlaczego?
By
dać świadectwo.
By
być wzorem dla swoich dzieci.
By
uratować choć garstkę istnień.
Marc
Ching ratuje przed niewyobrażalnymi torturami psy przeznaczone na
mięso: z „festiwalu” w Yulin, z psich rzeźni. Takich jak on
jest wielu, więcej niż sądzicie. Pokazują to, czego nie chcecie
oglądać. Wołają o współczucie. O pomoc.
RATUNEK?
Czy
natłok obrazów nie czyni nas obojętnymi?
Czy
pornografia przemocy nie znieczula nas na cudze cierpienie?
Czy
obchodzą nas ofiary - i te fotografowane, i te po drugiej stronie?
Czy
zamykamy oczy? Ściszamy dźwięk?
Nie
znam waszych odpowiedzi. Mogę mówić za siebie.
Nie
odważyłabym się być na ich miejscu. Idą tam za mnie, ale i dla
mnie.
Chcą,
bym spojrzała ich oczami. Patrzę, choć boli.
Straciłam
złudzenia i naiwną wiarę, że człowiek jest dobry.
A
jednak nie oddałabym już tej wiedzy.
Prawda
fotografii, filmu, choćby ułomna, może jednak pozostać prawdą.
Fotografia
to szkoła widzenia. Szkoła uczuć. Bo - jak powiada Peter
Adams -
w doskonałej fotografii chodzi o głębię uczucia,
nie o głębię ostrości.
_____________________________
Szkic do katalogu LAF 2016
Honorarium za ten tekst przeznaczam na pomoc zwierzętom - w Chinach, Korei, Polsce.
Jeśli choć trochę was poruszył, proszę pomóżcie im także. Mają paypal:
Lub jakiejkolwiek innej organizacji, która budzi Wasze zaufanie.
Dziękuję.
________
A.J. Quinnell "Reporter" tłum. Jan Zakrzewski i Ewa Krasnodębska
Patrick Chauvel "Reporter wojenny" tłum. Wiktoria Melech
Milan Kundera "Nieznośna lekkość bytu" tłum. Agnieszka Holland
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz