sobota, 16 lipca 2016

Nicea

Wrzesień 2009 w Nicei.


Codziennie jeździliśmy Bulwarem Mont Boron, meandrującym po wzgórzach otaczających miasto od wschodu. To stąd widać całą Niceę, aż po lotnisko, zbudowane na sztucznym półwyspie u ujścia rzeki Var.


Widoki zmieniały się co chwila. Zatrzymywaliśmy się, by fotografować. Światło Nicei.



Miasto otwiera się ku morzu. Tu dzięki niemu powstało przed wiekami i trwało mimo zmieniających się władców. Bo przecież do Francji należy dopiero od 1860 roku.



Pierwsze ślady osadnictwa  greckiego są na wzgórzu nad portem, Colline du Chateau. Ale na wschód od portu znaleziono ślady ludzi sprzed ... 400 tysięcy lat.Terra Amata.


Na zachód od wzgórza zamkowego (greckie mozaiki i relikty twierdzy, cmentarz rosyjski z XIX wieku) leży Vieux Nice, Stare Miasto. Gdy byliśmy tu po raz pierwszy, znajomi przestrzegali nas przed kieszonkowcami... Byłam tu potem dziesiątki razy, nie oszukano mnie nawet w restauracji.


Tu zaczyna się Promenada Anglików. Można sobie wyobrazić, z jakim zdumieniem miejscowi rybacy i rolnicy obserwowali spacerujących cudzoziemców. Spacer? Tak bez celu?


Siedmiokilometrowa aleja wzdłuż plaży, demokratyczny salon miasta. Hen, aż do lotniska.


Widoki z Bulwaru Mont Boron zapierały dech.


Pojawiały się nieoczekiwane martwe natury.



Wieczór na Promenadzie Anglików. Już po sezonie. Spokój...


Jeszcze tam wrócę...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz