sobota, 5 stycznia 2019

W zwierciadle




 Wenecja ogląda swoje odbicie w wodzie. Od wielu stuleci siedzi pogrążona w głębokiej refleksji.- pisze Peter Ackroyd. - (…) Korzeń narcyzmu tkwi w lęku i obawie przed rozpadem, które uśmierzyć może widok własnego odbicia.

Powierzchnia wody to pierwsze zwierciadło. Szkło to zatrzymana woda. Królowa mórz, Wenecja pozostaje z wodą w odwiecznym splocie miłości i lęku. Morze ją chroniło, ale i zagrażało. Doża poślubiał je w corocznym rytuale, lecz acqua alta upominała się o swoje, do dziś to czyni.



Teatralna, fasadowa wenecka architektura dosłownie wyrasta z wody kanałów. Kiedy patrzy się w dół na wodę, można pomyśleć, że Wenecja nie ma innych fundamentów oprócz odbić. Tylko one są widoczne. Wenecja i jej obraz są nierozdzielne.


Czym jest lustro? Najciekawsze odpowiedzi to te nieoczywiste.

Kiedy po raz pierwszy sięgnęłam po „Złodzieja luster”, nie przeczytałam go. Rzecz zaczyna się w Las Vegas, mieście, którego z całą pewnością nie chciałabym zobaczyć. Potem Venice Beach lat 50. Tu jest pozornie ciekawej, choć środowisko bitników, oglądane oczami młodocianego oszusta, to nie mój klimat. I wreszcie Wenecja, koniec wieku XVI. Crivano, medyk, szpieg i zabójca nie jest na tyle sympatyczny, by mnie obeszły jego przygody... przewertowałam książkę i zapomniałam.


Wróciłam do niej po jakimś czasie, tym razem z zamiarem uważnej lektury. Początkowo nie było łatwo, powoli jednak dostrzegłam zamysł, który nie do końca jasny, był jednak obecny w całej książce, w trzech nieprzystających do siebie opowieściach, połączonych - jak cienką nicią - książką. I w tym pozornym dysonansie, gdzie jedynym, jak się wydaje, uzasadnieniem są trzy Wenecje - ta prawdziwa i te amerykańskie - tkwi siła książki. Trzy historie są brutalne. Niewiele tu miejsca na uczucia. Każdy z bohaterów jest w nieustannym zagrożeniu, ale i wychodzi mu naprzeciw.

Wątek wenecki, najbarwniejszy i najbardziej tajemniczy, jest opowieścią o próbie wywiezienia z miasta utalentowanych rzemieślników, producentów luster z Murano. Nie mieli oni prawa opuszczać miasta! Groziły za to galery, konfiskata majątku, represje wobec rodzin. Takie historie - dotyczące założenia manufaktury luster we Francji Ludwika XIV – opowiada też Sabine Melchior-Bonnet. W powieści Martina Seaya vitrieri mają wyjechać (o czym nie wiedzą) do Stambułu.


Ale lustro w powieści to nie tylko - rzadki i cenny - przedmiot pożądania.

Najpierw były krótkie wycieczki, na kilka sekund: wchodziłeś i wychodziłeś. Potem dłuższe pobyty, gdy głębiej zanurzałeś się w nie-przestrzeń (...) Tym, co najbardziej zapadło ci w pamięć z wypraw na drugą stronę, jest jej ogrom. I jedność: po powrocie wszelka myśl o odrębności obu światów staje się śmiechu warta.


Wenecja po drugiej stronie lustra wody pojawia się w „Wysokich pokojach” Piotra Wojciechowskiego. Całe dzielnice zamknięte w wielkich kesonach, w cuchnącej, toksycznej wodzie laguny. Powieść powstała krótko po wielkiej powodzi, gdy zdawało się, że dla miasta nie ma ratunku. 


O lagunie często pisano, że przypomina roztopione szkło i materiał ten stał się metaforą Wenecji (…) Szkło nie ma treści. Całe jest powierzchnią, niekiedy pofałdowaną i pozakręcaną, a to, co w środku, jest zarazem na zewnątrz (…) Innymi słowy, szkło jest jak Wenecja – jest z morza. (Ackroyd)



Peter Ackroyd Wenecja. Biografia przełożył Tomasz Bieroń
Martin Seay Złodziej luster przełożyła Aleksandra Wolnicka
Sabine Melchior - Bonnet Narzędzie magii. Historia luster i zwierciadeł przełożyła Barbara Walicka
Piotr Wojciechowski Wysokie pokoje

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz