I co tu pisać...
Wróciłabym.
sobota, 14 stycznia 2017
wtorek, 10 stycznia 2017
Dokąd odchodzą psy?
Leży
na boku, obok niego gliniany kubek i dwuucha amfora W kubku pozostała
garść kosteczek jakiegoś ptaka, w amforze tylko piach.
Po
nim samym szkielecik: szczątki niedużego psa.
Miał
może rok, półtora.* Żył niedaleko stąd, w Strzyżowie nad
Bugiem.
Kiedy?
W późnym neolicie, w kulturze ceramiki sznurowej; jakieś cztery -
pięć tysięcy lat temu.
Psy
były już wtedy towarzyszami ludzi od co najmniej 25 tysięcy lat.
Strzegły
osad i stad, pomagały w polowaniach. Czasem je zjadano. Czasem, jak
inne zwierzęta, składano w ofierze zakładzinowej w podwalinach
nowej budowli bądź w darze jako towarzyszy pośmiertnej wędrówki.
Bardzo
rzadkie są samodzielne, rytualne pochówki psów. Tutaj zaś w
zasięgu 6 metrów nie ma innych znalezisk, więc nie ulega
wątpliwości, że ta pośmiertna wyprawka jest przeznaczona dla psa.
Że to jego wyposażono na daleką drogę.
Czy
pies był przedmiotem kultu? Czy strażnikiem domu i rodziny
pozostawał również po śmierci? A może ten pies zasłużył się
czymś szczególnym? Nie znamy odpowiedzi, ale mamy pole dla
wyobraźni.
Nawet dziś w nielicznych społecznościach nomadów psy mają zwykle inną pozycję niż pozostałe zwierzęta. Pies jest współpracownikiem, partnerem, obrońcą, towarzyszem. Więc może był kochanym, domowym psem? Dostała go w prezencie od męża
barbarzyńska księżniczka, żona wodza. Nadała mu imię, na które
reagował i przybiegał szczekając radośnie. Dawała mu smaczne
kąski, pozwalała spać w łóżku, bawiła się rzucając patyki i
iskała, gdy gryzły go pchły. A
kiedy umarł, płakała.
Teraz
jego grób jest oknem na świat tamtych ludzi, tak zdawałoby się
odległych, a tak przecież bliskich.
Wierzę,
jak oni, że i w życiu, i w śmierci jesteśmy równi naszym
mniejszym braciom. I czeka nas to samo.
_______
*
Tak określił jego wiek Wacław Wasilewski w artykule z 1950 roku
**
Taką tezę postawił Jan Gurba w artykule z 1950 roku, nie
rozwijając jej jednak
Oba
teksty w „Annales UMCS”
Pochówek
psa: Muzeum Lubelskie
poniedziałek, 9 stycznia 2017
"Żył wśród zwierząt"
„Rozpada
się dzisiaj wizja świata, która w człowieku postrzegała szczyt
stworzenia (...) Odchodzimy też powoli od zdania, że tylko dusza
ludzka jest nieśmiertelna. Nie możemy Bogu wiązać rąk. To On
określa, co jest wieczne, a co przemijające. Jeśli Objawienie mówi
nam o "ziemi nowej" i o "niebie nowym"
(Ap.21.1), to trudno wyobrazić sobie tę nową rzeczywistość bez
świata flory i fauny (…) Każdemu stworzeniu przynależy się w
wieczności własne miejsce. Jakie? Zostawmy to Bogu.
Mam
przed sobą (…) kopię drzeworytu z XV wieku (…) Oryginał
znajduje się w dziele ascetycznym norymberskiego franciszkanina
Stephana Fridolina (zm.1498), pt. Schatzbehalter (…) Drzeworyt
przedstawia Chrystusa idącego pośród zwierząt, w pejzażu
zimowym, wśród drzew, z płynącym pośrodku zakoliście potokiem.
Chrystus ubrany jest w tunikę opadającą sztywno, dzwonowato do
samej ziemi. Otacza go sześcioro zwierząt. Jest tam i pies, i
świnia, i lew, i mityczny jednorożec. Przednimi łapami „wdrapują
się” na szatę Chrystusa. Zachowanie zwierząt wskazuje na radość
ze spotkania z nim. Chrystus ma w lewej ręce kij-laskę. Na prawej
ręce i ramieniu trzyma słonia i owcę (oboje równej wielkości).
Na aureoli-glorii Chrystusa duży ptak z rozpostartymi skrzydłami
(orzeł? pelikan?) uwił sobie gniazdo z młodymi. Wokół
aureoli-glorii widać inne ptaki. Tylko zadumana (a może zadufana w
swoją mądrość) sowa trzyma się z daleka w lesie. W lasku
odpoczywają baranki. Widać tez postać niewieścią z owieczką u
stop (…)
Tak!
Chrystus pośród zwierząt. Chrystus - przyjaciel zwierząt.
Chrystus, który podczas czterdziestu dni na pustyni „żył wśród
zwierząt” po to by nas nauczyć żyć w przyjaźni z nimi.”
***
Książka
Stanisława Musiała to zbiór jego tekstów z „Tygodnika
Powszechnego”. Czytane niegdyś pojedynczo, pełniej brzmią
zebrane w tom. Inaczej też je czytam teraz, dwanaście lat po
śmierci - zbyt wczesnej - Autora.
Zajęty
duszpasterstwem, pomocą potrzebującym, nie znajdował czasu na
pisarstwo. Co mu dyktowało takie wybory? Może skromność, na
zewnątrz znajdująca wyraz w starym swetrze i znoszonych butach, w
oddawaniu własnych pieniędzy biednym, ta sama skromność, która
kazała mu swoje teksty określić mianem „ułomków”.
A
przecież jest w tej lekturze szansa na prawdziwe spotkanie z człowiekiem, który poszukuje i gotów jest na każdą lekcję, także
na te, które dają nam zwierzęta.
***
Bywa
w życiu tak, że jedno spotkanie staje się kamieniem milowym,
źródłem głębokiej przemiany.
Kasjopeja
była młodą, białą kotką w czarnych bucikach, pozostawioną pod jego
opieką przez niemieckiego proboszcza, którego zastępował. Kotką arystokratką, kapryśną i zmienną, dystyngowaną i drapieżną. Fascynacja. Wspólne
zabawy, wspólne posiłki (na koniec z jednej miski) i sen.
„Kasjopeja
dała mi więcej aniżeli ja jej.
Owo
„więcej” to było całkowite zawalenie się mojej konstrukcji
piramidalnej świata: z człowiekiem na szczycie i z podporządkowanym
mu stworzeniem. Tak widział rzeczywistość św. Tomasz z Akwinu i
inni teolodzy, wszyscy rzekomo w oparciu o przesłanie biblijne. Tak
jednak nie jest! Każde stworzenie ma życie od Boga i nie jest
skazane na zależności pańszczyźniane od innych. Taka będzie,
wydaje mi się, teologia XXI wieku. Chrześcijaństwo będzie musiało
zmienić swój stosunek do zwierząt (zmienią się przez to także
nasze kulinarne przyzwyczajenia). Tego nauczyła mnie Kasjopeja.”
***
Jego
nauczycielem był też święty Franciszek.
Ubóstwo
i bezbronność. „Ktokolwiek przyjdzie do Braci, przyjaciel czy
wróg, złodziej czy zbójca, każdego powinni przyjąć z pełną
dobrocią”.
Szkoda,
że nie doczekał papieża Franciszka...
***
„Dziennik
nieobyczajny” Rajmunda Kalickiego (kolejne znalezisko z
dworcowej księgarenki). Spotkania z Nowosielskim, którego akt jest
na okładce.
„Narody
się nawzajem nienawidzą... nie wiem zresztą w ogóle co to jest
naród, to dla mnie bardzo podejrzana koncepcja, no więc rżną się
coraz gorzej a ja już nie mogę słuchać, że co noc coraz
straszniej jest w Sarajewie...
Ale
widzi pan, może z tego powodu, że ludzie są straszliwymi
mordercami zwierząt i męczy ich sumienie, że tak te biedne
zwierzęta rżną po rzeźniach, a potem żrą to mięso. Gryzie więc
ludzi sumienie i wymyślają sobie jakieś powody, żeby się tak
nawzajem zarzynać. Jest to jakaś ekspiacja za to, że tak
niesłychanie podle obchodzimy się ze światem zwierząt... no i
wyrzynamy się jako gatunek homo sapiens.”
***
Jerzy
Nowosielski poddawał cierpienie dyscyplinie malarstwa, lecz jego
zwodniczy chłód kryje rozpacz - „bo przecież
egzystencjalna kondycja homo sapiens jest moralnie nie do
zniesienia”.
_________
ks.
Stanisław Musiał SJ „Dwanaście koszy ułomków”
Rajmund
Kalicki „Dziennik nieobyczajny”
niedziela, 1 stycznia 2017
Najpiękniejsza (8)
Morze,
chmury nad szczytem
płoną.
Niebo
od czerwieni wytoczonej aż
runie
-
trwa
najwyższa, ostatnia grań.
Tylko
nieboskłon,
tylko
umarłym, wyrosłym jak z odzieży drzew
w
próżnię,
mówię
tę grozę wyżynną.
Jakbym
z ostatnim wydechem z płuc
wytchnął
Słońce
jak krew zaszło
za
moje oczy
i
wschodzi
arteriami,
uderzając w struny mowy, w krtań,
moja,
z serca wymawiająca mię krew.
Słowa
tracą swój ciężar,
Tak
wszystką zorzę do własnej krwi wzmóc,
tak
ślepą przestrzeń do wzroku natężać!
Tak
słońcem spod ziemi wydobytym
wzejdę.
Już
tylko tchem - tętnem rozpędzonych do szału
równać
się światłu!
Tak,
zmartwychwstać chociaż o dzień
jeden,
Julian Przyboś
Subskrybuj:
Posty (Atom)