czwartek, 6 października 2016

Droga marzeń - znów w Ardeche




Marzyłam o niej od chwili, gdy o niej usłyszałam. Jaskinia Chauveta, odkryta w 1994 roku.
Nikt nie był na to przygotowany. Na taki ogrom arcydzieł. A jeszcze mniej na datowanie: początkowo 30 tysięcy lat, teraz... 36 tysięcy.

Mam album z reprodukcjami. Ta sztuka jest od początku doskonała.

Otwarto jej replikę. Caverne du Pont d'Arc.

Musiałam ją zobaczyć.




Przyjechaliśmy tam rankiem w strugach deszczu. Wydawało się, że szarówka potrwa cały dzień. A jednak, gdy już - olśnieni! - wyszliśmy z jaskini - iluzja doskonała, jak w Lascaux II - wśrod szarych chmur prześwitywały łaty błękitu.









Pont d'Arc, pod którym ostatnio płynęliśmy kajakiem z Pumą, podczas niebezpiecznej wyprawy, której trudność zlekceważyliśmy.





I jazda drogą w niskich chmurach. Wypatrujemy ardeskich kóz, zawsze tu były. Są!
Młoda odważna, czujny przywódca i reszta rodziny.

















































Tą drogą jeździliśmy kilkakrotnie. Pokochaliśmy ją od pierwszego wejrzenia.







Dolina się rozszerza. Rozlewisko, które wtedy, w zimnie i deszczu, było wybawieniem. Nie zatrzymamy się na piknik na plaży - pełno tu wielkich kałuż. Lato się skończyło.




Sylwetka Aigueze zachęca, by tam wrócić, sprawdzić, czy żyje jeszcze gościnny pies Buba.










Zapowiada się piękny dzień.


















Wrócimy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz