Ktoś ostatnio zadał mi pytanie, czy mogłabym żyć - przez kilka miesięcy i za sowitą nagrodą - bez komputera, internetu i telefonu.
Pomijając stronę praktyczną, bo oznaczałoby to także rezygnację z pracy, a po części kontaktów rodzinnych - tak. Bez wysiłku zrezygnowałabym z nich jako dostarczycieli rozrywki i wypełniaczy czasu.
Pół życia spędziłam bez telefonu. Więcej bez komputera. Szybki internet mam jeszcze krócej. Tak, zapewniają komfort życia, ale nie są życiem. Są użytecznymi przedmiotami, niczym więcej.
Czy mogłabym zaszyć się w pustelni? Nie na zawsze, ale na kwartał lub rok?
Dlaczego nie?
Potrzebowałabym...
Książek.
Zwierząt.
Przyrody.
I to właściwie wszystko.
W tytule nawiązuję do tej książki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz