Rajski zakątek. Cicha zatoka, osłonięta od strony morza skalistym półwyspem. Miasteczko spoczywa jak ostryga w muszli, otoczone stromymi w wzgórzami od wschodu, północy i zachodu. Zabytkowa część między morzem a Basse Corniche, wyżej zabudowa wspina się w stronę Moyenne Corniche i dalej. To walka z opoką. Dom, w którym mieszkaliśmy – ze spektakularnym widokiem na zatokę i półwysep – zbudowano w niszy wydartej skale. Tylne wejście było na siódmym piętrze.
O rzut kamieniem, po drugiej stronie Mont Boron, jest miejsce zwane Terra Amata. Ludzie mieszkali tam 400 tysięcy lat temu, więc z pewnością byli i tu. W dzisiejszym Villefranche-sur-Mer.
A potem? Kogóż tu nie było! Grecy i Rzymianie, wszelkiej proweniencji Barbarzyńcy. Osiedli tu też na chwilę saraceńscy piraci.
Kiedyś d'Olivula Portus, potem Montolivo.
W 1295 roku Karol II Andegaweński, król Sycylii i Neapolu, hrabia Prowansji, uczynił je wolnym miastem, Villa Franca. Bez wątpienia kluczowy był potencjał strategiczny tego miejsca.
Od 1388 roku miasto należało do diuków Sabaudii i to oni (a właściwie Emanuel-Phlibert de Savoie) wznieśli cytadelę świętego Elma, jak również forty Mont Alban i Saint-Hospice.
Francuzi byli tu nie raz, i to niekoniecznie w przyjaznych zamiarach, także w czasie rewolucji.
Od 1860 roku wraz z hrabstwem Nicei Villeframche-sur-Mer stało się miastem francuskim.
Zapraszam was na spacer. Pójdziemy plażą od strony Cap Ferrat. Wdrapiemy się na strome schodki. Zanurzymy się półmrok Rue Obscure.
To nie wszystko, to tylko okruch.
Miasteczko czasu pandemii jest puste. Na Promenade des Marinières, zwykle tętniącej życiem, nieliczne lokale walczą o przetrwanie.
Żal...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz