poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Powrót na Korsykę (7): miasto umarłych




"Przez stulecia praktykowany na Korsyce obyczaj pochówku na odziedziczonej po przodkach ziemi przypominał kontrakt dotyczący niezbywalności owego gruntu, milcząco odnawiany z pokolenia na pokolenie między każdym zmarłym a jego potomstwem, Wszędzie, da paese a paese, natykamy się zatem na małe kapliczki, grobowce i mauzolea (...) W takich miejscach, nierzadko szczególnie pięknych i zapewniających rozległy widok  na rodzinne grunta, wioskę i dalsze okolice, zmarli przebywali niejako wciąż u siebie, nie na wygnaniu, i mogli nadal czuwać nad granicami swego terytorium." - pisze W.G. Sebald w eseju "Campo santo".


Obowiązek grzebania zmarłych na cmentarzach zaprowadzono na Korsyce w połowie XIX wieku i spotkał się on z dużym oporem.


Dwustuletni cmentarz w Bonifacio jest dziś uważany za jeden z najpiękniejszych we Francji. Cmentarz morski: położony niemal na końcu cypla, w sąsiedztwie klasztoru św Franciszka, na szczycie klifu, z rozległym widokiem na morze, Sardynię, zachodzące słońce. Trudno sobie wyobrazić lepsze miejsce spoczynku.


Gdy tu jesteśmy w kwietniowe popołudnie, panuje cisza i spokój. Trudno uwierzyć, że każdego roku zagląda tu kilkaset tysięcy turystów.

To małe miasteczko. Miasto umarłych. Z głównym placem, pomnikami, ulicami. Mieszkają tu obok siebie, jak za życia. Nie odeszli na zawsze, przeszli jedynie na druga stronę. Nie sposób oprzeć się myśli, że jest taka pora - dnia albo roku - gdy wychodzą ze swoich siedzib, spotykają się na placu, rozmawiają...



"Co roku w Dzień Zaduszny  w korsykańskich domach specjalnie dla nich zastawiano stół albo przynajmniej na parapecie okna wykładano, jak dla głodnych ptaków zimą, nieco pieczywa, wierzono bowiem, że nocą przychodzą w odwiedziny, aby się trochę pożywić (...) A ponieważ zmarłym, jak wiadomo, zawsze jest zimno, pilnowano, by ogień na palenisku nie wygasł przed nadejściem świtu".



"Wedle powszechnego mniemania bynajmniej nie przebywali na wieki w bezpiecznej dali zaświatów, traktowano ich nadal jak tubylczych krewnych, tyle że znajdujących się w szczególnym stanie i jako communita dei defunti tworzących swego rodzaju solidarną wspólnotę przeciwko tym, którzy jeszcze nie umarli"




W.G. Sebald Campo santo przełożyła Małgorzata Łukasiewicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz