sobota, 3 grudnia 2016

Najpiekniejsza (6)


W innych krajach wędrowiec co chwila spotyka 
Bogatych miast wieżyce, tonące gdzieś w chmurach. 
Co chwila go zatrzyma wzniosły szczyt pomnika, 
Kędy przeszłość odżywa w bronzach i marmurach;

Korsyko! w twych ku niebu wybujałych górach, 

W twych lasach, których postać ponura i dzika, 
W ubogich chatkach wiosek i w miast twoich murach, 
Napróżnom szukał wspomnień przeszłości promyka —

Lecz w sercu twego ludu zdziwiła mnie cnota, 

Nieznana dziś u możnych Europy narodów — 
Gdzie egoizm zamieszkał śród złoconych grodów.

Tutaj w poziomej chacie górala — prostota, 

Wiara dawna i szczerość i gościnność żyje, 
A każde serce żywo dla wolności bije! 



Polscy romantycy wielbili Korsykę. Nie tylko Konstanty Gaszyński, autor tego sonetu. Czy należy się temu dziwić? Rozczarowani do Napoleona, w korsykańskiej legendzie i pamięci odnajdywali swój los: narodu bezprzykładnie odważnego, lecz pokonanego.




Filippo Antonio Pasquale di Paoli urodził się w 1725 roku  w Stretcie, zmarł 5 lutego 1807 w Londynie.

Jego ojciec, Giacinto Paoli, był przywódcą powstania przeciw Genui w 1729. Dziesięć lat później 1739 Pasquale udał się wraz z ojcem na wygnanie. Służył w armii Neapolu. 
29 kwietnia 1755 wrócił na wyspę, by zostać przywódcą powstania narodowego. W listopadzie proklamowano niepodległość Korsyki i uchwalono pierwszą na świecie konstytucję, o czym nikt - nawet historycy! - nie chce pamiętać, bo to pamięć okrutnie niewygodna. 
Korsyka była pierwszą nowożytną republiką demokratyczną. Jej kres nastąpił 9 maja 1769 r w bitwie pod Ponte Novu.
Paoli nie brał w niej udziału. Dowodził Carlo Salicetti. 
W armii korsykańskiej walczył też oddział kobiecy.
 





"Główną bronią Korsykanów była ich odwaga. Ta odwaga była tak wielka, że w jednej z bitew, w pobliżu rzeki o nazwie Golo, zrobili barykadę z ciał poległych, by przeładować broń przed odwrotem. Rannych umieszczono wśród umarłych, aby wzmocnić wał. Odwagę można spotkać wszędzie, ale do takich czynów są zdolni tylko ludzie wolni" - pisał Wolter.


Po wybuchu rewolucji francuskiej Pasquale Paoli wrócił z wygnania na Korsykę, gdzie został gubernatorem. Po straceniu Ludwika XVI Paoli odciął się od rewolucjonistów. Ogłosił przejęcie władzy na Korsyce i zwołał zgromadzenie narodowe. Dążył do objęcia wyspy protektoratem brytyjskim. Na próżno. W 1796 roku Francuzi zdobyli Bastię i przejęli ostatecznie władzę nad wyspą.


Młodziutki Zygmunt Krasiński na podstawie zasłyszanej w Genewie - a może przeczytanej? - opowieści napisał "powieść korsykańską" "Teodoro, król borów". 
Teodoro Poli, już za życia będący legendą korsykański zbójca walczący z najeźdźcami, zdradzony przez przyjaciela, wpisywał się w romantyczną wrażliwość osiemnastolatka.
Podobnie jak krajobraz i obyczaje, równie egzotyczne i gwałtowne. 


"Korsyka jest wyspą najeżoną skałami i gęstymi krzewinami obrosłą; ciasne wąwozy i kręte jary, przecinając wszystkie jej części, służą za schronienie licznym rozbójnikom. Nie trzeba sądzić jednakże, aby rozbójnicy korsykańscy łupież lub kradzież mieli jedynie na celu: zawsze prawie chęć zemsty staje się przyczyną ich zbrodni; rzadko gwałtem na wieśniakach wymuszają pieniądze lub żywność, mieszkańcy dobrowolnie im dostarczają potrzebnych rzeczy, uważając to za winną należytość."


"Widziano raz dwóch Korsykanów, będących in vinditta,wziętych do pułków francuskich — tam przez dwadzieścia lat, ścisłą związani przyjaźnią, sypiali w jednym łożu, jedli u jednego stołu, dzielili wszystkie niebezpieczeństwa i zabawy, smutki i radości, i przypominając sobie ojczyste skały, razem do nich wzdychali — po upłynieniu lat służby, jeszcze razem siadając na statek, razem płynęli do rodzinnej wyspy i z równym uniesieniem witali sponad łona mórz szare jej góry w oddali; chwilą przed wylądowaniem jeszcze ich dłonie się ściskały i rozumiały się ich serca, lecz skoro dotknęli stopami ziemi, na której wieczną zaprzysięgli nienawiść, odskoczyli od siebie i okropnym zawołali głosem: „Jesteś in vinditta; gdziekolwiek cię spotkam, przywitam cię ołowiem kuli lub żelazem sztyletu!” — i w kilka dni potem pośród skał leżał trup jednego z nich, śmiertelnym ciosem przeszyty."

 
I dzisiaj stosunek Korsykanów do francuskiej władzy jest, cóż... taki jak na powyższym obrazku. I jak ich tu nie lubić?
 

                                                 

Warte lektury                          

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz