A ponieważ nie da się pojąć Korsyki bez historii tego narodu, jest to też opowieść o dramatycznych dziejach wyspy i tworzeniu się narodowej tożsamości Korsykanów. Niewielu wie, że to oni stworzyli pierwszą w dziejach konstytucję, gdy przez kilkanaście lat mieli własne państwo.
Kalliste, najpiękniejsza - jak zwali ją Grecy - to czerwone i białe klify, dzikie plaże, ośnieżone szczyty i cieniste lasy. To olśniewające zachody słońca i odurzająca woń makii.
Prezentacja jest też okazją do poznania kultury korsykańskiej w jej współczesnej odsłonie, bo od lat obserwujemy renesans języka i tradycji, zwłaszcza muzycznej. Usłyszymy zatem pieśni polifoniczne ale i współczesne piosenki i ballady.
Utwory muzyczne wykorzystane na prawach cytatu i jako promocja muzyki korsykańskiej:
I jak w teatrze tuż przed spektaklem, tak i tutaj, jestem podekscytowana, gdy odsłania się kurtyna.
Muzyka na prawach cytatu: Adagio Alessandra Marcella w wykonaniu Juana Chaveza. Muzyka, która od zawsze - a raczej od czasu gdy obejrzałam film Anonimo Veneziano Enrica Salerno - kojarzy mi się z Wenecją. To wykonanie jest zupełnie inne, ale żal mi słodkie brzmienie oboju zagłuszać rykiem waporetki.
O państwie, gdzie wykonywana jest nadal kara śmierci.
Grozi nie tylko mordercom i przemytnikom, także więźniom politycznym.
Cztery nowele. Wszystkie mówią o tym.
O zabijaniu.
O rozmytej odpowiedzialności za śmierć skazańca, ale i o tym, że ostatecznie ktoś naciska guzik.
Albo odmawia.
Jeśli jest pracownikiem więzienia – jak z tym żyje?
Jeśli jest poborowym – czyli de facto więźniem wyższej kategorii – za wykonanie takiego rozkazu otrzyma 3 dni przepustki. Za niewykonanie - przedłużenie służby. I kolejne takie rozkazy.
To jest film wstrząsający, choć nie ma tu spektakularnych scen przemocy.
Są klaustrofobiczne wnętrza, koszmar ulic Teheranu, ale i idylliczna przyroda z dala od miasta.
Są przerażeni, płaczący mężczyźni – i tacy, którzy już nie płaczą.
Zło nie istnieje?
To jest film… o dzisiejszej Polsce.
O rozkazach, które należy wykonać.
O strachu przed buntem.
Przed słowem NIE.
Przez cały seans miałam przed oczami innych ludzi w mundurach, tych na granicy polsko – białoruskiej.
Ilu z nich rozumie, w czym biorą udział?
"Mam żal do państwa polskiego o to, że doprowadziło do sytuacji, w której muszę myśleć o takich rzeczach. To wystawia moje człowieczeństwo na próbę. Nie mogę przechodzić obojętnie wobec osoby, która jest umierająca. Jeśli państwo polskie oczekuje, że będę domniemywał, czy osoba, która umiera, jest terrorystą i oczekuje, że jej nie pomogę, bo jest takie podejrzenie, to tu nastąpiła jakaś pomyłka. Ja tego nie rozumiem" – mówi Mirosław Miniszewski.
Dopiero teraz zrozumiałam, jak możliwy był Holokaust. Wiedziałam, że nie odpowiadali za niego tylko źli ludzie, że potrzebna była obojętność odwróconych. Ale znane mi bliskie przekazy były o tych pomagających – tak jak u Miniszewskiego, który wśród znajomych nie ma innych ludzi niż ci, co pomagają. Teraz wiem.
Zaczyna się od wiary w kłamstwa.
„To mordercy i przemytnicy”.
„To terroryści i zoofile”.
„To nie są ludzie”.
„Chciałbym, żeby te osoby, które mają takie poglądy, przyjechały tutaj, potowarzyszyły mi przez jedną noc, kiedy takiej pomocy staram się udzielić. Spojrzały w oczy tej osobie i potem poszły spokojnie spać. Bo ja mimo tego, że mam postawę pomocową, od wielu tygodni nie mogę spokojnie spać. Ciągle śnią mi się koszmary, ciągle widzę te oczy. Kiedy patrzę na tych ludzi wygłodniałych, wycieńczonych, to ich oczy mają dokładnie taki sam wyraz, jak są zdjęcia z obozów koncentracyjnych czy zdjęcia Żydów w gettach w czasie wojny. To jest ten sam wyraz twarzy. I chciałbym, żeby osoba, która takie radykalne sądy wygłasza, miała to samo doświadczenie, potem jeszcze raz się zastanowiła i mówiła dalej” - Miniszewski.
Mówię NIE.
Zło nie istnieje (2020) Sheytan vojud nadarad - scenariusz i reżyseria Mohammad Rasoulof